Wieś Karpniki istniała w odległej przeszłości jako podzamcze zamku Sokolec w Górach Sokolich i dlatego nazywano ją dawniej Podsokolec, a potok, który tu przepływał - Sokolską Wodą lub Sokołówką. Te dwie nazwy na pewno by przetrwały do dziś, gdyby Sokolec nie zmienił się w porośniętą mchem, trawą i lasem ruinę i gdyby obok wsi nie został zbudowany nowy zamek pana tej okolicy, otoczony z jednej strony bagnami Gruszówki, a głęboką fosą z drugiej. Nie wiemy nic o murarzach, którzy z wielkim trudem wznieśli z miejscowego kamienia obronny zamek z czterokątną wieżą i niewielkim dziedzińcem, otoczony z trzech stron kurtynowym murem. Nie wiadomo jak zwał się rycerz, który nakazał go zbudować, ani też nie wiemy nic o ludziach, którzy przy pomocy metalowych motyk kowalskiej roboty i drewnianych łopat wykopali w kamienistym i wilgotnym gruncie głęboką fosę, którą później napełniono wodą. Można się jedynie domyśleć, że właścicielem był człowiek mądry i gospodarny, bo zanim zamieszkał w swej nowej siedzibie, do wody wpuścił jakieś ryby, nieznane miejscowym ludziom, sprowadzone z dalekiej Saksonii, które po obcemu nazywano "karpfami", a na które ludzie później mówili "karpie".
"O krześle księżniczki w Sokolich Górach" Legendy i wierzenia sudeckie
Na jednym ze szczytów Sokolich Gór, w okolicach wsi Karpniki, stał w średniowieczu zamek, o którym krążyło wiele fantastycznych opowieści. Jedna z nich mówi o tym, że pewien młodzieniec pasał swoje owce zawsze w tym samym miejscu nad Bobrem, właśnie u podnóża Sokolich Gór. Pewnego dnia szukał zagubionej wśród drzew owcy, gdy nagle zauważył siedzącą na skalnym występie młodą, prześliczną dziewczynę o długich złocistych włosach, która z niezmąconym spokojem oddawała się przędzeniu. Zachwycony jej urodą młodzian stanął oniemiały. Nagle dzwon na wieży karpnickiego kościoła wybił południe i w tej samej chwili dziewczęca postać znikła... Młody pasterz powracał przez kolejne dni w to samo miejsce, by oglądać cudowną zjawę. A ona wciąż milczała. 24 czerwca, w dzień św. Jana, gdy o zwykłej porze pasterz przyszedł w ulubione od jakiegoś czasu miejsce, dziewczyna znienacka odezwała się:
- Posłuchaj, młodzieńcze, mojej historii. Dawno temu byłam panią pobliskiego zamku, nazywanego Sokolą Skałą. Wielu rycerzy ubiegało się o moje względy, ale ponieważ w moich żyłach płynęła królewska krew Piastów, postanowiłam oddać rękę jedynie równemu mi księciu. Pewnego razu usłyszał o mnie dumny kniaź ze wschodu i przybył tu, aby pojąć mnie za żonę. Jednak moja duma odrzuciła i jego miłość. Zostałam za to okrutnie ukarana. Odtrącony zalotnik wszedł w konszachty z czarnoksiężnikami, którzy zniszczyli mój piękny zamek, a mnie uwięzili w jego przepastnych lochach. Jedynie wiosną mogę wyjść na świat. Możesz uwolnić mnie od okrutnej kary. Wejdź tylko bez bojaźni w ciemną furtę, do której prowadzi ta wąska ścieżyna, a moja miłość i wielkie bogactwa będą twoją nagrodą.